Z Japonii do Polskiego wojska
W “Tygodniu Polskim” opisałem w swoim czasie przygody wojenne “legendarnych ochotników” z dalekiej Mandżurii, którzy przeszli przez Rosję. Nie mniej ciekawe były losy harbińczyków, których wybuch wojny na Pacyfiku zastał w Japonii. To, że wydostali się stamtąd i że dotarli do W. Brytanii i polskiego wojska było zasługą ambasadora RP w Tokio T. Romera. Tadeusz Romer (1894-1978) był jednym z najlepszych dyplomatów polskich i jego późniejszy wyczyn ewakuacji ambasady RP z Rosji Sowieckiej był majstersztykiem “sztuki rzeczy możliwych”.
W dniu 7 grudnia 1941 r. siły zbrojne Japonii zaatakowały bazę floty amerykańskiej w Pearl Harbor na Hawajach i zniszczyły tam większość okrętów. Po drugiej stronie “date line” (równoleżnika zmiany daty) jest już 8 grudnia święto Niepokalanego Poczęcia Matki Boskiej. W katolickim kolegium św. Józefa w Jokohamie, prowadzonym przez jezuitów amerykańskich i francuskich, studenci idą do kościoła. Jest wśród nich jeden Polak, 18-letni Marian Grochowski. Nagle ukazuje się policja mundurowa i tajniacy z Kempetai, odpowiednika gestapo. Aresztują wszystkich wykładowców i studentów. Francuzi opowiadają się po stronie Vichy i wkrótce zostają zwolnieni. Amerykanów Japończycy internują, a na Mariana nakładają areszt domowy. W Tokio, przy ambasadzie, jest grupka harbińczyków: Mieczysław Zapaśnik, lat 22; jego żona Helena, z domu Tchórzewska; jej siostra Stacha, utalentowana rzeźbiarka z Harbina z wizytą oraz Bronek Romer, który w 1940 roku wydostał się z Litwy do Harbina, gdzie kontynuował naukę w polskim gimnazjum. W Tokio odwiedzał stryja.
W połowie grudnia 1941 r. Rząd RP w Londynie wypowiada Japonii wojnę. Wśród Polaków następują długie miesiące niepewności podczas których ambasador krystalizuje plan wymiany i ewakuacji personelu, a co więcej, w tajemnicy przed Japończykami, zaczyna werbunek do Polskich Sił Zbrojnych w Wielkiej Brytanii. Wszyscy wymienieni herbińczycy palą się do wojska, a ambasador Romer umiejętnie robi z nich pracowników ambasady. Nie zapomina o konsulatach w Harbinie i Szanghaju, które mu podlegają. Załatwia także wyjazd z Harbina polonisty prof. Bobolewskiego.
Przypomnijmy sytuacje wojenną w owym okresie. W kwietniu 1941 r. Stalin podpisał pakt o nieagresji z Japonią, którego skrupulatnie dotrzymał aż do sierpnia 1945 r. i bomb atomowych na Hiroszimie i Nagasaki. W czerwcu 1941 r. Niemcy atakują Rosję, ale dzięki temu paktowi Stalin może przerzucić dywizje dalekowschodnie na zachód i w grudniu 1941 r. odbić Tułę i obronić Moskwę. Japonia zaś, mając zapewniony spokój na granicy mandżurskiej, rozpoczyna gigantyczny podbój płd.-wsch. Azji. Już w lipcu 1941 r. zajmuję Indochiny. W grudniu 1941 r., jednocześnie z atakiem na Pearl Harbor, Japończycy rozpoczynają inwazję Hongkongu i Filipin, okupują Syjam i lądują na Malajach. Dnia 15 lutego 1942 r. Anglicy kapitulują w Singapurze, uważanym za Gibraltar Dalekiego Wschodu. W Afryce w czerwcu 1942 r., Rommel zdobywa Tobruk (wtedy tam już Polaków nie było), a w Rosji i Libii formacje polskie do Kirkuku i Mosulu, aby bronić nafty i rurociągu do Hajfy.
W tym ogniu wojny i tych najczarniejszych dla Aliantów dniach, Tadeusz Romer przeprowadza sprawną ewakuację powierzonych mu placówek. Tak jak w powyższych strofach Słowackiego “siły dobywa nieznane i skrzydła wyrzuca”. Dnia 30 lipca 1942 r., razem z grupą dyplomatów alianckich, personel RP w Tokio i doczepieni ochotnicy do polskiego wojska, ładują się w Jokohamie na japoński statek m/s “Tatuta Maru”. Na kadłubie statku wymalowane są ogromne białe krzyże. Umowny znak wymiany organizowanej przez Międzynarodowy Czerwony Krzyż; a w nocy statek płynie mocno oświetlony. Na Oceanie Indyjskim często wynurzały się japońskie okręty podwodne, a koło Madagaskaru brytyjskie łodzie podwodne; ale obie strony respektują znakowania Tatuta Maru. Raz zatrzymują się, aby ratować marynarzy greckich z zatopionego przez Włochów statku. Po prawie miesięcznej podróży, z postojami w Sznaghaju, Sajgonie i Singapurze, gdzie dołączyły małe grupki dyplomatów, statek zawinął do portu Lourenco Marques w portugalskiej, a więc neutralnej Afryce Wschodniej (obecnie Maputu, stolica Mozambiku). Tam nastąpiła wymiana na dyplomatów japońskich i stamtąd Polacy popłynęli do Anglii na brytyjskim parowcu s/s “Narkunda”.
Tzw. “safe conduct” już nie przysługiwał i w nocy obowiązywał całkowity “black-out”. Zatrzymują się jeszcze w Durbanie (gdzie zostaje Helena Komorowska), w Capetown i w Capo Verde (zielony przylądek koło Dakaru) i wreszcie w październiku lądują w Liverpoolu. Tadeusz Romer jedzie z Anglii do Kujbyszewa na miejsce ambasadora Kota. Attaché wojskowy ambasady RP w Tokio. Płk Levitoux zostaje szefem sztabu 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka. Młodzi ochotnicy z Harbina dnia 16 października 1942 r. stają przed konsularną komisją poborową w Londynie, gdzie Marian Grochowski, Bronisław Romer (bratanek ambasadora) i Mieczysław Zapaśnik dostają kategorie “A”. Stacha Tchórzewska i Anna Komarówna idą do lotnictwa (PLSK -polskie WAAFki), a Helena Zapaśnik do PCK.
Bronek Romer dostaje przydział do elitarnego 10 Pułku Strzelców Konnych, a Mietek Zapaśnik i Marian Grochowski do 1 Pułku Artylerii Przeciwpancernej w Szkocji. Ci dwaj ostatni kończą potem Szkołę Podchorążych w North Berwick. Na wiosnę 1944 r. cała 1 Dywizja Pancerna defiluje przed marsz. Montgomery, który zwraca uwagę na postawę i przemarsz podchorążych. Zapytuje, kiedy skończą szkołę i wrócą do oddziałów, na co gen. Maczek odpowiada: 6 czerwca. “That`s a good date” – mruknął Montgomery; zapewne już znał datę inwazji Francji.
W pierwszych działaniach bojowych ginie w Normandii płk Levitoux. Dowódca Dywizjonu, w którym służy Grochowski i Zapaśnik, nieustraszony rotmistrz Wiesław Leliwa-Kiersz zostaje zabity w pierwszej akcji czołgowej. Mietek Zapaśnik za akcję pod Falaise dostaje Krzyż Walecznych, ale zostaje ciężko ranny w głowę i muszą go ewakuować do Anglii. Starszy ułan podchorąży (dziwna to była artyleria, gdzie rotmistrz dowodził baterią czy dywizjonem, a ułan ładował działo). Marian Grochowski również zdobywa za odwagę Krzyż Walecznych, ma jednak więcej od kolegów szczęście. Pod Chambois jest razem z oficerem łącznikowym z 4 Kanadyjskiej Dywizji Pancernej. Pocisk trafia w ich pojazd, oficer zostaje ciężko ranny, a Grochowski wyskakuje z „carriersa” prawie nietknięty. Jego czołg w pułku w tym samym czasie wylatuje na minie i cała załoga ginie. Bronek Romer łamie w Normandii nogę i wraca do akcji dopiero w Niemczech. Pod koniec kampanii na wysuniętej pozycji Romer rozpoznaje Mariana Grochowskiego i zjeżdża swoim czołgiem trochę w bok. Następny polski czołg pruje prosto i za chwilę wylatuje na minie. “Wojenko, wojenko, cóżeś ty za pani”.
W Niemczech oddział Grochowskiego oswobadza obóz koncentracyjny Kesten Kanal, gdzie uwięzieni byli antyhitlerowcy oficerowie niemieckiej marynarki wojennej. Jest świadkiem jak strasznie mszczą się na swoich strażnikach. Potem, po sławnym wypadzie 2 Pułku Pancernego do Oberlangen, pluton Grochowskiego jedzie do tego oswobodzonego obozu naszych dzielnych dziewcząt z Armii Krajowej. Niezapomniane to były dni.
Pod koniec wojny Bronek Romer i brat mój Marian dostają gwiazdki oficerskie, a nie długo po demobilizacji emigrują do Stanów Zjednoczonych. Zapaśnik zakłada w Austrii farmę owczą. Największą karierę robi Stacha Tchórzewska, wysłana w czasie wojny do Ameryki Północnej w akcji werbunkowej pod pseudonimem Stasia Kos. Zostaje tam po wojnie pod tym nazwiskiem i w krótkim czasie staje się gwiazdą aktorską w teatrach na Broadwayu w Nowym Jorku. W owych czasach zenitem sławy w Ameryce był portret na okładce tygodnika “Life” i Stasia, poza być może Polą Negri, jest jedyną Polką, której twarz ten magazyn ozdobiła.
Prof. Bobolewski na front nie poszedł, ale jako polonista w gimnazjum wojskowym w Szkocji wpoił miłość naszej literatury u setek młodocianych żołnierzy.
Ambasador Tadeusz Romer bronił praw Polaków w Sowietach i po mistrzowsku wyewakuował z Kujbyszewa pełną ekipę 120 pracowników ambasady i azylowych rodaków wraz z nienaruszonymi aktami. Dziwnym zbiegiem okoliczności spotkałem część tej ekipy w pociągu koło Bagdadu w krainie 1001 nocy. Wśród ewakuowanych był harbińczyk, wychowanek mojego gimnazjum, zdolny pisarz Teodor Parnicki. Odwiedziłem go potem w Jerozolimie, przed moim odjazdem do Egiptu i na front we Włoszech.\
Brata mojego Mariana i kolegów harbińczyków, którzy walczyli pod dowództwem gen. Maczka, zobaczyłem dopiero w roku 1947. Dowiedziałem się wówczas, że kiedy oni w roku 1942 opuszczali z ambasadorem Romerem Japonię, inni nasi koledzy – obrońcy Hongkongu – jechali do Japonii jako jeńcy wojenni. Spędzili w obozach trzy lata, ale to już inna historia.
Andrzej Grochowski